W maju br. w Sądzie Rejonowym Katowice-Wschód rozpoczął się proces Tomasza Sz., mieszkającego w okolicach Krakowa, który podaje się za znachora. Osobie tej zarzuca się działania, które według nauk medycznych były nie tylko niedopuszczalne, lecz także szkodliwe. Jego praktyki doprowadziły do śmierci pani Urszuli, a jej mąż do dzisiaj boryka się z żalem i niezrozumieniem.
Tomasz Sz. prezentował się jako lekarz medycyny holistycznej, przekonując kobiety cierpiące na poważne schorzenia, że nie mają raka. Obiecywał ich uzdrowienie za pomocą generatora plazmy, witamin oraz kwasów. Niestety, jego działania doprowadziły do tragicznych konsekwencji, w tym do śmierci dwóch pacjentek, w tym wspomnianej pani Urszuli.
Ofiara ta, żona pana Władysława, miała guza na trzustce. Zamiast trafić pod opiekę lekarzy, znalazła się w gabinecie Tomasza Sz. Mężczyzna nie przyznał się do postawionych mu zarzutów ani do udzielania rad pacjentkom w kwestiach medycznych. Jednak biegły z zakresu medycyny, który wydał opinię w tej sprawie, jednoznacznie potwierdził, że jego działania były szkodliwe i niedopuszczalne.
Jak donosi „Super Express”, mąż zmarłej kobiety opowiadał o dramatycznych wydarzeniach. Po wizycie u Tomasza Sz. żona czuła się coraz gorzej, jednak znachor twierdził, że jej organizm jest zainfekowany patogenami, a sama ma COVID-19. Mimo protestów męża, kobieta poddała się „leczeniu” przez kolejne miesiące. Niestety, guz na trzustce zaczął rosnąć, a stan zdrowia pacjentki pogarszał się. Pani Urszula zmarła na rękach męża, który był świadkiem dramatycznych wydarzeń.
Tomasz Sz. stoi teraz przed sądem, grozi mu kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności. Tragiczne wydarzenia ukazują nie tylko niewłaściwe praktyki medyczne, lecz także konieczność ostrożności w wyborze opieki zdrowotnej. Dochodzenie w sprawie tych wydarzeń to nie tylko walka o sprawiedliwość, lecz także przypomnienie o ważności profesjonalnej opieki medycznej.